niedziela, 25 sierpnia 2013

Kilka bajek nadesłanych na konkurs...

Jeszcze do 30 września można nadsyłać prace na nasz konkurs na bajkę o uczuciach
Oto niektóre z nadesłanych utworów:


DUMA

(Paulina Olko)
Które ze zwierząt jest najbardziej dumne? Powiecie: Paw. I macie rację - ale nie zawsze tak było. Dawno temu Paw był wstydliwy i płochy, a wszystko to przez jego krótki, szary ogonek, podobny trochę do takiego, jakie noszą bardzo stare kury. Paw marzył o ogonie rozłożystym, z wielobarwnymi wzorami, który dodałby mu odwagi - postanowił więc udać się do Starego Czarodzieja mieszkającego w głębi lasu, aby poprosić go o pomoc. 
Stary Czarodziej miał już pięćset, albo i pięćset siedem lat, i był bardzo mądry. Niechętnie przyjął do siebie Pawia kiedy dowiedział się, że chce nowy ogon bez ważnego powodu, dla własnej tylko korzyści. 
- Nie spełniam życzeń - powiedział. - Nie jestem złotą rybką.
Paw jednak bardzo prosił i Czarodziejowi zrobiło się go żal.
- No dobrze, dostaniesz nowy ogon, ale pod jednym warunkiem - powiedział. - Udowodnij, że na niego zasługujesz. Masz czas do zachodu słońca.
Paw chodził po lesie bardzo smutny, bo nie wiedział, co ma zrobić, żeby przekonać Starego Czarodzieja. Nie był tak odważny jak wilk, ani tak przebiegły jak lis, nie biegał za szybko i nie latał zbyt wysoko, słowem - nie było takiej dziedziny, w której czułby się na tyle dobrze, aby zasłużyć na nowy ogon. Myślał i myślał co by tu zrobić, tymczasem zaczęło już zmierzchać. 
Przechodził właśnie obok strumienia, kiedy usłyszał cichutki płacz. To mała Myszka trzymała się pazurkami kamienia pośrodku wody i szlochała, bo nie mogła przedostać się na brzeg. 
- Pawiu drogi, pomóż mi - pisnęła na jego widok. - Tak bardzo boję się wody, zabierz mnie stąd nim utonę.
Paw ruszył już w jej stronę, kiedy nagle drogę zagrodził mu Lisek Chytrusek. 
- Pawiu najdroższy, nie słuchaj, nie słuchaj - szepnął mu do ucha. - Ja pomogę Myszce. Ty się lepiej spiesz, słońce już zachodzi, a nie wypełniłeś jeszcze swojego zadania.
Sprytny Lisek chciał pozbyć się Pawia, żeby zjeść biedną Myszkę, ale na szczęście Paw przejrzał jego zamiary. 
- Uciekaj, Lisie! Nie pozwolę ci skrzywdzić Myszki! - krzyknął i kłapiąc gwałtownie dziobem przegonił Chytruska. 
Kiedy Lisa już nie było, wyciągnął swoją długą szyję nad wodą, a Myszka wczepiła się piórek i wdrapała na jego głowę. Później Paw położył ją na brzegu, gdzie czekała już na nią Mama Mysz i kilka innych zwierząt, które zgromadziły się wokoło w trakcie akcji ratunkowej. 
- Wiwat! Wiwat! - krzyczały głośno na cześć Pawia, ale Paw był bardzo smutny, bo w tym samym momencie słońce zaszło i stracił swoją szansę na nowy ogon. 
Lecz co to? Nagle nad strumieniem wzbiły się kłęby pary, a woda zmieniła się w długą, siwą brodę. To Stary Czarodziej - był zamieniony w strumień, a teraz wrócił z powrotem do ludzkiej postaci. 
- Brawo, Pawiu - powiedział. - Jestem z ciebie dumny. Nie dałeś się zwieść Lisowi i wybrałeś to, co było słuszne. Pomagając Myszce okazałeś się bardzo odważny, bo nie każdy poświęciłby się dla kogoś innego. W nagrodę mam dla ciebie prezent.
Czarodziej machnął ręką i nagle mały, szary ogonek Pawia zmienił się w rozłożysty wachlarz kolorowych piór, długich i powabnych, tak że wszyscy zgromadzeni westchnęli z zachwytu. Paw spojrzał na swój nowy ogon ze zdumieniem i nagle poczuł coś, czego nie czuł nigdy wcześniej: dziwną radość i lekkość, tak że gdyby wzbił się teraz w górę mógłby lecieć setki kilometrów przed siebie w nieznanym kierunku, a z drugiej strony po raz pierwszy chciał zostać tu, na ziemi, gdzie wszyscy go podziwiali. Był z siebie naprawdę dumny. 
Od tej pory wszystkie pawie noszą piękne ogony, na cześć bohaterskiego ratunku małej Myszki. Nie są już wstydliwe - chodzą powoli i z gracją, wachlując się długimi piórami, tak aby każdy mógł je podziwiać.

ODWAGA
(Dominika Kanafa)
Psy są stworzeniami bardzo interesującymi. Albowiem dzielą się one na zwyczajne i te trochę inne. Te trochę inne, bardziej niezwykłe i w pewien sposób magiczne, potrafią odczuwać emocje. Odczuwać bardzo silnie, w dużo większym stopniu niż człowiek. Cieszą się, cierpią i czasami nawet płaczą, a w razie zagrożenia wykorzystują swoje psie moce. Dzieją się wtedy rzeczy naprawdę niesamowite... 

Właśnie do tego rodzaju zwierząt zaliczał się Pan Pies. Był on jednym z tych bezpańskich psów, na których widok robi nam się żal. Mimo swojego ogromnego uroku, nie udało mu się do tej pory znaleźć domu. Aż do pewnego niezwykłego dnia… 
Mieszkańcy krainy za siedmioma górami, za siedmioma lasami, zwanej Śniegolandią, nie byli przyzwyczajeni do widoku słońca. Zazwyczaj otaczały ich zaspy, a dookoła było biało. Pogoda ta powodowała, że wszyscy bez przerwy byli zaspani, pozbawieni chęci do życia i strasznie powolni. Dzień każdego człowieka na tym obszarze wyglądał tak samo. Rano wychodził ze swojego nudnego domu do nudnej pracy, następnie wracał i spożywał nudny posiłek. Zaraz potem oglądał nudny program w nudnej telewizji i w końcu szedł spać. Śniegolandczycy nigdy nie miewali snów, ponieważ nudne sny nie istnieją, a coś interesującego byłoby odchyleniem od normy. Niczym nie wyróżniał się Tymoteusz. Ten młodzieniec, odbywszy podróż po świecie, zachęcony pięknymi zimowymi krajobrazami, postanowił osiedlić się w Śniegolandii. Już po kilku tygodniach stracił swoją energię i zaczął upodabniać się do pozostałych mieszkańców. 
Jego pierwsze spotkanie z Panem Psem miało miejsce w niecodziennych okolicznościach. Otóż Tymoteusz stał w szpagacie między życiem a śmiercią. Niefortunnie znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Konkretniej, mężczyzna podczas wykonywania jednej ze swoich codziennych nudnych czynności znalazł się w centrum niebezpieczeństwa. Jego nudny dom zaczął się palić. Płomienie ogarnęły wszystko i bardzo skutecznie odcięły Tymoteuszowi drogę do jakiekolwiek wyjścia. Pan Pies przechodził akurat jedną z nudnych ulic Śniegolandii. Zobaczywszy dym, bez wahania wbiegł do budynku. W przypadku niezwykłych psów w obliczu zagrożenia, sumują się wszystkie emocje - przerażenie, strach oraz chęć pomocy. Jak wcześniej wspomniałam, dzieją się wtedy rzeczy naprawdę niesamowite. Pan Pies wbiegłszy do budynku, nie musiał obawiać się płomieni, ponieważ chroniły go psie moce. Stał się jakby nietykalny. Nic mu nie zagrażało. Był jak superbohater, tylko zamiast peleryny miał ogon. Zwierzę odnalazło Tymoteusza. Leżał w zadymionym pomieszczeniu, wyraźnie nie mógł oddychać. Pan Pies podbiegł do niego i pewnie chwycił za ubranie. Wyciągnął go na zewnątrz i jak najszybciej wezwał pomoc. Nie zostawił Tymoteusza, kiedy przyjechała nudna karetka. Nie odszedł też, kiedy nudni lekarze udzielali mu pomocy. Leżał wytrwale przy nudnym szpitalnym łóżku i czekał, aż Tymoteusz wydobrzeje. Parę godzin później mężczyzna obudził się. Przypomniawszy sobie całą sytuację, uświadomił sobie, że także ma swoje psie moce, które zgubił i głęboko ukrył. Są nimi emocje. Dotychczas jego życie było pozbawione uczuć, jednak z pomocą Pana Psa nauczył się na nowo je wyrażać. Od tamtego czasu Tymoteusz dla Pana Psa nie był już tylko zwykłym Tymoteuszem, lecz Właścicielem. Stali się nierozłączni i utracone cztery ściany zastąpili nowym domem, którego fundamentami było zaufanie i radość wspólnie czerpana z życia. Tymoteusz nigdy nie miał wierniejszego przyjaciela niż Pan Pies. A w Śniegolandii po raz pierwszy zaświeciło słońce.

ZŁOŚĆ

(Agnieszka Bałazy)
Zaczarowany ogród
Słoneczny poranek obudził Elizę. Była to sobota, czyli dzień wolny od zajęć szkolnych. Eliza ubrała się w ulubioną sukienkę koloru żółtego, wyglądając niczym kwiat. Włosy splotła w dwa warkoczyki i zeszła na rodzinne śniadanie. Jedząc rogaliki z dżemem i smakując ulubione kakao, nie mogła się doczekać kiedy wybiegnie na podwórko. Po jakiejś chwili spacerując już po trawniku, usłyszała wołanie. Cześć Elizo! To my, twoi koledzy. Borys wraz z Frankiem chodzili do jednej klasy z Elizą. Często poza szkołą bawili się razem. Borys był szczupłym wysokim chłopcem jak na pierwszoklasistę. Jego bujna czupryna charakteryzowała się drobnymi lokami na całej głowie a oczy błyszczały jak dwie duże żarówki. Franek natomiast był blondynem, o zadartym nosku i mocno błękitnych oczach niczym ocean. Tworzyli bardzo zgraną paczkę. Obaj chłopcy lubili wspólne zabawy z Elizą, lecz ich uczucie do niej było głębsze niż zwykła znajomość. Eliza była częstym świadkiem rywalizacji chłopców, co bardzo ją smuciło. Bardzo chciała by ich wspólna znajomość była braterska, niż coś, co przypominało pojedynek waleczny. Mimo tych starć Borys i Franek lubili się, razem grali w piłkę, strzelali z łuku ale kiedy byli w towarzystwie Elizy, złościli się na siebie. Każdy z nich chciał udowodnić, że jest lepszy od drugiego. Franek przechwalał się kolekcją swoich robaków, które hodował a Borys mądrzył się iż jak dorośnie będzie słynnym piłkarzem. Chłopcy nawet nie zwracali uwagi, że ich złośliwe i bezmyślne zachowanie nie tylko rani ich koleżankę ale i ich samych. Eliza, która była świadkiem tych kłótni wpadła na dziwny pomysł. Niedaleko podwórka znajdował się ogród, o którym opowiadali jej rodzice. Jednak nie było to zwykłe miejsce gdzie rosły kwiaty, drzewa, lecz zaczarowane. Wszystkie rosnące tam rośliny mówiły ludzkim głosem. Nagle kłótnię chłopców przerwał delikatny lecz stanowczy głos Elizy, który brzmiał - Dobrze skoro ciągle się sprzeczacie, złościcie na siebie i przy okazji ranicie moją osobę, to mam na to doskonałe lekarstwo. Za szkolnym murem znajduje się ogród, chcę prosić byście przynieśli mi taki kwiat, który waszym zdaniem nie jest tylko piękny ale posiada odwagę, dobro i zrozumienie. Franek spojrzał na Elizę i powiedział ale ten ogród jest zaczarowany..po czym obleciał go strach. Borys nazwał Franka tchórzem i nabierając powietrza w usta stwierdził, że to on zwycięży. W tym samym momencie znaleźli się przed bramą ogrodu. Kiedy weszli na ścieżkę, zwrócili uwagę iż całkowity spokój panujący tam zaczął im się udzielać. Nagle Franek zniknął z oczu Borysa i podążał przed siebie, chciał jak najszybciej zerwać kwiat i wrócić do Elizy. Strach bardzo go paraliżował, kiedy już próbował chwycić łodygę stokrotki, usłyszał głos. Kwiat rzekł - czy na pewno twój wybór jest właściwy? Czy Eliza pragnie stokrotki? Franek zawahał się i usiadł na ławeczce, próbując dobrze się zastanowić. Borys odnalazł wśród kwiatów różę, sądząc, że ten kwiat posiada wszystkie cechy o których mówiła Eliza. Jednak nie zerwał jej od razu. On również usłyszał głosy większości kwiatów, które szeptały, zastanów się. Chłopcy spędzili dłuższą chwilę na myśleniu, jaki wybór będzie właściwy. W pewnym momencie dostrzegli piękno ogrodu. Na samym środku znajdowała się piękna fontanna z figurką Aniołka. Obok były pnące kwiaty różnego gatunku i koloru. Cały ogród pachniał magią, nad pąkami kwiatów fruwały kolorowe motyle. Ptaszki siedziały na gałązkach drzew i ćwierkały radośnie. W rytm wiatru tańczył cały ogród, przepełniony dobrymi uczuciami, które unosiły się w powietrzu niczym mydlane bańki. Uczucia tego ogrodu były niewidoczne gołym okiem, lecz trafiały do każdego kto znalazł się w tym niezwykłym miejscu. Najważniejszy był w nim panujący spokój oraz zgoda. Po dłuższej chwili obaj chłopcy znaleźli się obok Elizy z takim samym bukietem kwiatów. Franek rzekł, nie mogłem się oprzeć i zerwałem po jednym kwiatku z każdego gatunku. Borys uczynił to samo. Wtedy chłopcy zrozumieli, że rywalizacja miedzy nimi o względy Elizy była nie potrzebna. Raniła nie tylko ich przyjaciółkę ale i ich samych. Wzbudzała w obu chłopcach złość, zazdrość, która mogłaby zniszczyć ich przyjaźń. Od tej chwili zostali trójką najlepszych przyjaciół. Ogród nauczył ich by być dobrym wobec innych, pokazał im piękno w najdrobniejszych rzeczach oraz życie w zgodzie. 
Kwiaty z których były zrobione bukiety miały bardzo duże znaczenie. Róża mówiła o miłości wszystkich ludzi. Niezapominajka szeptała by nigdy nie zapomnieć o tym co dobre. Stokrotka natomiast uczyła zrozumienia. Reszta kwiatów miała radość, spokój, dobro. Natomiast łodyga miała w sobie odwagę. Borys i Franek mieli te uczucia w sobie od zawsze, jednak zaczarowany ogród przypomniał obu chłopcom, że tylko dobre potrafią przetrwać i uczynić wiele dobrego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz